Biały kieł, o delikatnie słodkiej naturze skojarzyłam z syropem lawendowym. Gotowanie jest trochę jak malowanie na płótnie, kolory same podszeptują połączenia a kształty podpowiadają formę. Wsłuchuję się w to ciche podpowiadanie i poddaję się bez sprzeciwu, jak w namiętnym tańcu doświadczonemu partnerowi.
Jesień jest ewidentnie sezonem na pieczone, słodkie, głębokie i korzeniowe smaki. Chętnie dodaję do nich odżywcze orzechy i wspomagające trawienie świeże zioła czy przyprawy. To pora zamykania, kumulowania, kierowania energii do wewnątrz. Przychodzą podsumowujące myśli, szybko robi się ciemno i leniwie. Koc wydaje się przyjemniejszy, ciało nabiera miękkości – ubezpieczając się cichaczem przed nadchodzącą zimą, cieszy cichsze światło i aksamitna muzyka. To moment na to żeby pobyć razem, posłuchać o sukcesach i porażkach, o tym co sprawia radość ale też o tym co jest lub było trudne. Strawić, rozebrać na czynniki pierwsze, dać i dostać wsparcie. To co już niepotrzebne, nie działa już od dawna – wyrzucić, podziękować, pozbyć się tego bez żalu. Choćby tylko po to, żeby zrobić miejsce na właściwe, trafione, dopasowane, wyjątkowe, takie akurat dla mnie.
Bez lęku, świat nie lubi pustki. Jeśli zrobi się miejsce, zostanie wypełnione – z pewnością lepszym i całkiem niedługo będzie znowu wiosna!
Lawenda działa kojąco, słodycz pieczonej pietruszki przełamana szczyptą wędzonej soli daje poczucie spełnienia, zadowolenia u podstawy. Pomyślałam czemu nie? „Po prostu” zawsze się sprawdza.
4-5 średnich korzeni pietruszki
2-3 łyżki masła klarowanego lub oleju kokosowego
dwie łyżki syropu klonowego choć może być imbirowy
garść orzechów włoskich
1/4 łyżeczki młotkowanego, cytrynowego pieprzu
kilka ziarenek czerwonego pieprzu
szczypta roztartej wędzonej soli
kilka listków greckiej bazylii
Pietruszki obieram, myję dokładnie i kroję po długości na dwie połowy. Sól wędzoną rozcieram nożem na drewnianej desce. Masło klarowane mieszam z pokruszonymi orzechami, syropem lawendowym, pieprzem młotkowanym i solą wędzoną dla smaku. Smaruję nim dokładnie przekrojone korzenie pietruszki i układam pojedynczo w formie do pieczenia.
Piekarnik rozgrzewam na około 180 stopni, piekę pietruszki przez 25-30 minut, sprawdzam czy są wystarczająco podpieczone i miękkie. Serwuję z orzechami, roztartymi w palcach ziarnami czerwonego pieprzu i świeżymi listkami greckiej bazylii – dobrze wpisuje się też tajska bazylia albo kolendra.
Mądrego smakowania, szczególnie codzienności.
Przepis inspirowany kampanią „Cisowianka. Gotujmy zdrowo – mniej soli”