Wstałam dziś ze słońcem na twarzy. Przecisnęło się do mnie przez oszronione okno w dachu i sprawiło że poniedziałek w jednej chwili zabłysnął. Przez przymknięte jeszcze oko zobaczyłam leniwą, słoneczną sobotę albo początek nieziemskich, ciepłych wakacji. Stopa, rozgrzana pod kołdrą, niemalże poczuła gorący piasek na plaży i zwęszyła leżące obok klapki. Ponieważ wszystko kojarzy mi się z miłością a ułamek sekundy później z jedzeniem, poranek zapachniał świeżymi owocami, latem i kompletną beztroską – również kulinarną.
Oczadziała tą pozytywną falą, rzucam się do kuchni, oczywiście przelatując z konieczności przez łazienkę, wystawiam miskę, mleko waniliowe, rondel i mieszam. To moje ulubione zajęcie, pomieszać, dodać szczyptę tego, łyżkę tamtego i jeszcze szklankę owego. Wymiętosić, pougniatać, pokroić, poczekać, pognieść, wysmarować, pozawijać i znowu poczekać. Całkiem jak w życiu, wszystko się ze sobą zazębia, miesza i łączy. Czasem trzeba poczekać innym razem wykazać się szalonym refleksem a za chwilę szczyptą kreatywności i kocią zwinnością.
Zawsze coś trzeba posprzątać albo naprawić – na szczęście trening czyni mistrza, więc im więcej powtórek tym łatwiej i przyjemniej. Absolutnie nie można się bać. Strach podpowiada w większości nie fajne rozwiązania i zamyka nas na innych a właśnie z innymi cudownie się gotuje a jeszcze piękniej smakuje. Polecam smakować od rana, szczególnie życie, nie ociągając się za bardzo. Nawet jeśli to właśnie zima a nie ukochane lato okazuje się za oknem.
Tak właśnie powinien wyglądać każdy początek, bez dwóch zdań pozytywne podejście jest szalenie przyjemnie.
p.s samo życzenie miłego dnia nie wystarczy, trzeba się jeszcze mocno przytulić i powiedzieć kocham Cię serwując swoją miłość bezpośrednio na talerzu. No to pięknego poniedziałku!
namieszałam:
2 szklanki mąki orkiszowej typ 750 plus 1/2 na wszelki wypadek
25 gram świeżych drożdży
1/2 szklanki mleka waniliowego ryżowego
dwie łyżki syropu imbirowego
szczypta różowej soli
szczypta kardamonu
2 czubate łyżki masła klarowanego rozpuszczonego
czubata łyżka masła migdałowego
dwie czubate łyżki kwaśnego dżemu
Mleko podgrzewam, mieszam drożdże z ciepłym mlekiem i syropem imbirowym. Odstawiam żeby ruszyły.
Masło klarowane roztapiam, mieszam w misce z zaczynem, kardamonem, solą i 2 szklankami mąki. Wyrabiam elastyczne ciasto, w razie potrzeby dosypując mąki. Odstawiam pod przykryciem aż powiększy swoją objętość dwu krotnie. Można wykorzystać rozgrzany do około 40 stopni piekarnik i ściereczkę.
Wyrośnięte ciasto wyrabiam jeszcze raz, dzielę na 4 części, rozwałkowuję na dość cienkie placki, każdy smaruję warstwą masła migdałowego i warstwą dżemu. Zawijam w rulon, kroję delikatnie wzdłuż, przekładam na przemian powstałe dwie części „otwartą” częścią tworząc w ten sposób przekładańca, łączę końcówki tak żeby powstał wianek lub jak kto woli kwiat. Układam moje cztery kwiaty na papierze do pieczenia, przykrywam jeszcze na 20 minut żeby się pięknie rozłożyły.
Wstawiam do rozgrzanego piekarnika na 180 stopni i piekę około 30 minut, właściwie sprawdzam czy są ładnie wypieczone i brązowe. Wyglądają i smakują dokładnie tak jak miłość o poranku, szczególnie dobre z kubkiem ciepłego mleka waniliowego.