Grudzień właśnie przyjaźnie zagląda nam w okna, trochę nieśmiały z początku, bo młody z niego miesiąc ale spokojnie, z pewnością zaraz złapie wiatr w żagle i poszybuje wysoko, odkrywszy swoją prawdziwą naturę. Pory roku są niezbędne, żeby domknąć, dokończyć naturalny cykl. To trochę tak, jak w naszym życiu czy choćby w zwykłej codzienności – coś się zaczyna i przeciąga się zuchwale, za chwilę rozkwita w pełni swojego potencjału i tańczy jakby nikt nie patrzył, potem zwalnia tempa, zupełnie naturalnie i bez zastanowienia by na koniec opaść zmęczonym na kanapę, żeby nabrać z powrotem sił. Nikt przecież nie może tańczyć nez ustanku.
Dokładnie tak samo funkcjonuje natura, wybucha cudowną wiosną, potem tańczy na bosaka w letnim słońcu chrupiąc przy okazji soczyste porzeczki i słodkie czereśnie, przetarte tylko o kawałek sukienki. Po kuszących wiśniach zabiera się ochoczo za śliwki, kolorując przy okazji usta na kasztanowo z pięknym, złotym odcieniem i powoli zamyka się, zrzucając niepostrzeżenie liście.
W pluszowym sweterku, chętnie przesiaduje w wygodnym fotelu, czyta książki, popija rozgrzewającą masala tea w ulubionej filiżance, przygląda się światu za oknem i kontempluje wszystkie poprzednie partyjki szachowe z sąsiadką z naprzeciwka. Potem kładzie się spać, powoli zamykając wszystkie okiennice, tak jakby zamykał się na chwilę świat.
Smak słodki, ziemisty i pysznie tłuściutki.
Wszystko spowalnia, ustaje niemalże, wycisza się i uspokaja swój rytm. Częściej chodzimy do kina, częściej się przytulamy pod cieplutkim kocem i częściej wybieramy słodki, głęboko ziemisty i tłusty smak. To tak naprawdę nic innego jak uzupełnianie esencji, zbieranie, kumulowanie energii na kolejny, nowy początek – na cudowny wybuch, rozkwit wszystkiego co żyje. My, pod ramię z drzewami, kwiatami i całymi zastępami ćwierkających ptaków zwiastujących NOWY początek.
Wniosek z tego taki, że nie ma co walczyć z naturą tylko poddać się zuchwale jej słodkiemu rytmowi. Teraz wolniej, mniej i bardziej skondensowanie, żeby za chwilę móc skorzystać z super mocy, uzbieranej przez jesień i zimę w naszej wbudowanej, doskonałej baterii – w nerkach.
Zbierzesz to, co zasiejesz – czyli zasada 90 dni.
To co robisz dziś, ma największy wpływ na Ciebie właściwie za 90 dni. Najprościej mówiąc, to jak się dziś prowadzisz, jak dbasz o siebie wylezie Ci z rękawa i rozsiądzie się wygodnie w pełni chwały już…za trzy miesiące. Co zasiejesz, to zbierzesz, nawet jeśli sobie z tego nie zdajesz sprawy – a więc kochaj siebie już dziś, odpoczywaj kiedy trzeba, mądrze wybieraj gdzie i co jesz, z kim przebywasz bo mamy na siebie niesamowity wpływ nawzajem i szczególnie co myślisz, przecież to Twój osobisty stosunek do spraw odczytuje rzeczywistość. Po prostu zasiej w sobie dobro, dla siebie a potem rozsiewaj je wszędzie tam, gdzie się pojawisz, zupełnie naturalnie i bez wysiłku.
Przepis na dobry bigos z dyni makaronowej – tego się na pewno nie spodziewasz!
Przepis jest bardzo prosty, w dodatku lekki i idealny na wigilijny stół. Właściwie robi się sam, z tego co w lodówce i z zalewy po kiszonych ogórkach. Można go serwować tak, soute albo nafaszerować nim pierogi czy uślicznić domowe łazanki. Pięknie uzupełnia esencję, jest delikatny, ostrzejszy i słodkawy – choć jak zwykle, to TY tu rządzisz więc będzie taki, jak go doprawisz.
Brzuch w każdym razie będzie Ci niezwykle wdzięczny, za tę lekkość, piękną strukturę i niesamowity smak. Zachęceni ? To do dzieła!
składniki :
1 średniej wielkości dynia makaronowa
2 czubate łyżki masła klarowanego
gałązka rozmarynu
garść suszonych grzybów
1 duża wędzona gruszka
2 niewielkie kieliszki wina czerwonego wytrawnego (resztka z butelki więc 1/3 szklanki)
1/4 szklanki kwaśniejszego soku malinowego lub z porzeczkowego
1/2 do 1 szklanki zalewy po kiszonych ogórkach
3-4 kwaśniejsze jabłka
2 białe cebule
świeżo mielony pieprz
sól do smaku
mielone ziele angielskie lub 2 ziarenka
2 ziarenka jałowca
1/2 łyżeczki mojej ulubionej przyprawy masala tea
2 łyżki sosu sojowego
*opcjonalnie maksymalnie łyżeczka harissy, czyli ostrej pasty paprykowej
Dynię myję, kroję na pół, wyciągam z niej pestki i smaruję przyjemnie masłem klarowanym od wewnątrz. Wkładam dynię do żeliwnego garnka z pokrywą, podlewam odrobinę wodą, zakrywam i wstawiam na 30-40 minut do rozgrzanego piekarnika (220 stopni). Pieczenie w takim żeliwnym garnku ma swoje zalety, piecze się szybciej bo żeliwo pięknie rozprowadza i utrzymuje ciepło.
Zdarza mi się piec dynię dzień wcześniej, zostawiam ją po prostu w garnku na kuchni. Następnego dnia wybieram z niej upieczony miąższ widelcem, dzięki temu dynia zachowuje swoją uroczą, makaronową strukturę która później, w bigosie, wygląda jak pokrojona kiszona kapusta.
Suszone grzyby przemywam na sicie, przekładam do miseczki i zalewam wrzątkiem. Wędzone śliwki kroję drobno w kostkę, cebulę obieram i szatkuję na pióra. Jabłka obieram, wycinam gniazda nasienne i kroję na mniejsze kawałki.
W żeliwnym garnku, dokładnie w tym samym w którym piekłam dynię, rozgrzewam gałązkę rozmarynu na maśle klarowanym, dodaję pokrojoną cebulę i podsmażam z dodatkiem pieprzu, jałowca, ziela angielskiego i smażę aż się zeszkli. Dodaję pokrojone jabłka, przykrywam pokrywką i przez chwilę duszę, potem podlewam powoli winem i sokiem wg uznania. Po kilku minutach dodaję wędzoną śliwkę i namoczone, suszone grzyby z odrobiną wody po moczeniu i podgotowuję całość przez 15 minut na mniejszym ogniu. Następnie dodaję upieczony miąższ z dyni, całość mieszam, wstawiam na kilka chwil na ogień, żeby się składniki pięknie połączyły, zdejmuję z ognia i przed samym serwisem podlewam sokiem z kiszonych ogórków.
Dlaczego przed serwisem? Dlatego, że chcę zachować dobroczynne właściwości tego soku czyli cudowne, żywe kultury bakterii które chętnie uśmiechną moje jelita…a w konsekwencji, uśmiechną mnie i moich gości.
Zachęciłam?
p.s
Od zawsze wiadomo, że żeby coś zebrać, najpierw trzeba zasiać odpowiednie ziarno, zadbać o jego komfort, zachęcając przyjaźnie do rozwoju a dopiero potem czerpać z tego, co wyrośnie. Dobrym przykładem jest Water&Wine w Drzewcach, tu wszystko spaceruje naturalnym rytmem, ziemia troszczy się o ludzi a ludzie o ziemię, oddając jej pięknie miłość, którą od niej dostali.
Jeśli jeszcze nie masz pomysłu na dobry prezent, kup bilet na kolację w tym magicznym miejscu i zjedz najpiękniej wytroszczone jedzenie, u najserdeczniejszej ekipy pod słońcem. Już ruszyły zapisy na degustacyjne kolacje w 2019 roku, link do zapisów TU.