Lubię spędzać ze sobą czas. We własnej ciszy oddycha mi się zdecydowanie głębiej. I nie, nie chodzi o to, że nie lubię towarzystwa innych, tylko każda osoba wprowadza swoje własne dźwięki, do mojego, wrażliwego świata. Wszystko jest energią, my też nią jesteśmy, i wszystko wokoło wytwarza własną częstotliwość, czyli dźwięk przedzierający się przez przyjemną ciszę.
To całkiem fajne, bo jesteśmy stadni i lubimy dzielić się z innymi, przeplatać z nimi swoje myśli i wymieniać dźwięki czy codzienne głaski. Czym więcej ludzi, tym więcej dźwięków, zapachów i emocji które podświadomie odbieramy. Każdy przychodzi z czymś innym, niesie w sobie inną intensywność, nieprzetrawione uczucia schowane do kieszeni płaszcza, niesie słowa wymalowane na ustach i te…których nigdy nie chciał usłyszeć, a wciąż dźwięczą perfidnie w uszach. To dlatego centrum miasta, zatłoczone ulice i szeleszczące zgiełkiem kawiarnie są miłe, na krótki czas.
Hałas zjada naszą baterię, za to natura ją pięknie karmi, wypełnia dobrą ciszą po brzegi.
Szczególnie dla ludzi o większej wrażliwości, kakofonia dźwięków na dłuższą metę, staje się zwyczajnie nie do zniesienia.
Jesteśmy z natury, a więc kremowa „cisza” lasu, jak ciepła zupa owsiana przynosi spokój i nieopisaną wręcz rozkosz. Podobnie jak miarowy szum fal, zapach deszczu czy miękko otulająca mgła to nasze naturalne środowisko, które wycisza przyjaźnie zmysły a już z pewnością porządkuje splątane myśli w głowie, układając je na właściwe miejsca. Część z nich wyciera gumką, bo nabazgrane i całkiem nieczytelne zajmują miejsce tym mięciutkim, dobrym i budującym nas od środka. Grunt, to pozwolić zadziałać ciszy, pogapić się na liście i odetchnąć głęboko. Nazywam to higieną codzienności.
Jedyną osobą, na którą zawsze możesz liczyć jesteś TY sama, więc zadbaj najpierw o siebie…żeby miał kto Ci podać ciepły uśmiech o poranku. Jeden uśmiech wywołuje lawinę nowych, świeżutkich uśmiechów – więc nakarm najpierw siebie, żeby mieć CZYM się podzielić ze światem.
Dobre śniadanie zrobisz w 15 minut, potem spacer we mgle i kolejne 15 minut szurania jesiennymi liśćmi, można sobie poszurać spokojnie na spacerze z psem albo w drodze do pracy. Czas aktualnie jest droższy od pieniędzy.
Warunek jest jeden, trzeba jeść, spacerować i szurać z entuzjazmem, jak dzieci.
Kremowa zupa owsiana z dynią, jarmużem i pomidorami.
- 4 łyżki pełnoziarnistych płatków owsianych
- szklanka wody lub bulionu warzywnego (jeśli mam)
- łyżka masła klarowanego lub innego słodkiego tłuszczu
- 1/3 łyżeczki czarnej soli
- 1/3 łyżeczki asafetydy
- 3 małe pomidorki
- 3 plasterki dyni hokkaido (ze skórką)
- 2-3 liście jarmużu
- szczypta masala tea lub cukru cynamonowego trzcinowego
- opcjonalnie koperek
Płatki owsiane zalewam cieplą wodą lub bulionem warzywnym, dodaję 1/2 łyżki masła klarowanego, asafetydę, czarną sól i gotuję przez około 10 minut na mniejszym ogniu.
Pomidorki kroję na połówki, jarmuż odrywam od łodyżki i rozrywam go na mniejsze kawałki. Dynię kroję na cienkie plasterki, oczyszczam i osuszam. Na patelni rozgrzewam masło klarowane, dodaję masalę z odrobiną cukru trzcinowego i przesmażam na dość wysokim ogniu plastry dyni, kawałki jarmużu i przekrojone pomidory. Na talerz wylewam dosyć gęstą już zupę owsianą, wykładam podsmażone warzywa, doprawiam świeżo mielonym pieprzem i opcjonalnie pokrojonym koperkiem.
Zjadam natychmiast, i czuję jak ta gęsta, rozgrzewająca rozkosz rozlewa się we mnie, jak gęsta i słodka cisza. Nawet Radocha patrzy łapczywie na taki poranek, połowę zresztą zjadła, najwyraźniej sama potrzebuje ukoić psie zmysły.
*owies, ugotowany na „mokro i lejąco” ma naprawdę magiczne działanie. Działa kojąco na układ nerwowy, a z dodatkiem słodkich i lekko kwaśnych dodatków sprawia, że całość jest lekko strawna, rozgrzewająca i zwyczajnie…PYSZNA
Tę zupę owsianą jadłyśmy na polanie tuż przy lesie, było ciepło, wilgotno i mgliście…przez co uwierzcie mi na słowo, wkradła się do przepisu jakaś niesamowita magia. Naprawdę proste rzeczy sprawiają najwięcej frajdy – cisza, zapach mokrej sierści psa, szelest liści pod stopami i kremowa zupa w tej pięknej mgle.
*płatki owsiane można zostawić na noc zalane wodą lub bulionem, potem je podgrzać na małym ogniu – staną się dzięki temu lżej strawne.