Już jest. Wyczekany, młodziutki i jędrny.
Ślinię się niemal do pasa kiedy obok niego przechodzę, przebieram nogami patrząc jak pęcznieje we wrzątku a potem w padam w trans obierając go ze skórki.
Dobrze ugotowany właściwie niemal wyskakuje ze swojej łupiny, delikatnie chrupiący, soczyście zielony, młody bób.
Ten drobny młodzieniaszek bezczelnie kokietuje, swoim kolorem, kształtem, zapachem a za chwilę smakiem. Jest kruchy i lekko słodki, można go zjeść niemal na surowo – choć polecam przynajmniej zanurzyć go we wrzącej wodzie albo podpiec przez chwilę w gruboziarnistej soli z gałązką rozmarynu i rozkoszować się nim siedząc na przykład trawie.
Przyznam, że pierwszą partię pożarliśmy jak dzikusy prosto z emaliowanej miski, siedząc na kanapie…chyba nawet nie zdążyłam posolić odrobinę wody. Druga trafiła już jak należy, na gryczane grzanki z miętą i odrobiną miodu z kwiatami czarnego bzu.
Na 3 takie grzanki potrzebujesz:
2 kromki dobrego, gryczanego chleba
pół szklanki jogurtu roślinnego
utartą skórkę z 1/2 cytryny (opcjonalnie)
dwie szklanki młodego bobu (wliczam podjadanie)
2 łyżeczki masła klarowanego
gałązkę rozmarynu
1/4 łyżeczki wędzonej soli
świeżo mielony czarny pieprz
garść liści świeżej mięty
3 łyżeczki miodu z kwiatami czarnego bzu
W kubku mieszam utartą skórkę z cytryny z jogurtem roślinnym.
Bób myję i wrzucam do garnka z wodą, zagotowuję i niemal od razu odlewam. Przelewam zimną wodą i obieram ze skórki odrobinę przy okazji podjadając.
Na patelnie wrzucam gałązkę rozmarynu, rozgrzewam masło klarowane, dodaję świeżo mielony pieprz, roztartą, wędzoną sól i podsmażam chwilę na dość wysokim ogniu na koniec dodaję obrany bób i delikatnie mieszając smażę przez 5 minut.
Grzanki kładę na grillu, może być węglowy lub elektryczny albo zdejmuję bób z patelni i na niej podsmażam kromki z obu stron na złoty kolor.
Chrupiące kromki smaruję obficie jogurtem, wykładam podsmażony bób, dekoruję drobnymi listkami mięty i polewam łyżeczką miodu z kwiatami czarnego bzu. Czasami jeszcze posypuję delikatnie pieprzem. Najlepsze są serwowane od razu, z nieco ociekającym jogurtem, ciepłe, lekko słodkie z podwędzonym posmakiem.
Jego soczysta zieleń mówi naprawdę piękne słowa niemal bezpośrednio do Wątroby, kołysząc ją sprawia że lekko się rumieni. Jak każda kobieta lubi być adorowana, co w konsekwencji sprawia jej niesamowitą przyjemność, rozluźnia i dodaje energii. Ta emocjonalna panna pozostaje w dość intymnej relacji z Nerkami, przez co dodaje i im nieco wigoru.
Pisałam już o zasadzie podobieństwa, więc choćby tylko dla tego bób, jak i większość fasoli będzie podkarmiało Nerki, wspierając je delikatnie swoją energią. Można powiedzieć, że działa na dwa fronty – w tym wypadku, to raczej dobrze!