Przyzwyczaiłam się do tej całkiem przyjemnej myśli, że wyjedziemy na święta posmakować morza.
Ta oto myśl, uspokojona, ukokosiła się w mojej głowie wprowadzając w mój świat boskie spowolnienie. Trwałam w nim, upajając się tym „powoli” a nawet udało mi się niepostrzeżenie rozchorować – dziej się tak zazwyczaj wtedy, kiedy ciało w porozumieniu z głową odpuszcza kompletnie i bez spinki, pozwala wywalić na zewnątrz przetrzymywane niewygody. W powolnej ciszy wyłażą na wolność przeróżne zmory z szafy…i dobrze, jeśli jest ich za dużo potrafią zafundować myślom prawdziwy mrok.
W pędzie codzienności można dużo przegapić, te zostawione na później niewygody czy niewypowiedziane słowa odkładają się na sterty – jak książki do przeczytania czy papiery do przejrzenia blokują przepływ. Nim się obejrzysz, piętrzą się zabierając miejsce, świeże powietrze i coraz więcej światła.
Bardzo lubię światło, jasność sprawia że wszystko wokoło pięknieje a na gałązkach pojawiają się przyjaźnie kosmate kuleczki.
Na szczęście wiosna ma energię otwierającą, zachęca do sprzątania, rodzą się nowe pomysły, energii przybywa, kwiaty kwitną na drzewach a słońce przepycha się na niebie spragnione widoku świeżych piegów na nosach. Wiosna jest urocza, rozpoczyna triumf światła nad ciemnością.
U mnie, jak w życiu, sytuacja przełożyła się na drugi bok i śniadanie świąteczne szykuje się u nas. Zamiast szumu fal, szumi sobie cichutko piekarnik…
Nie ma czasu do stracenia, przygotowania do wspólnego śniadania czas zacząć…najlepiej babką pomarańczową bez cukru!
Przepis na dwie średnie formy do babki :
5 szklanek mąki orkiszowej typ 700 lub 550 (plus szklanka na wszelki wypadek)
łyżka/dwie masła ghee lub oleju kokosowego do smarowania formy
2 bardzo dojrzałe banany
5 filetowanych pomarańczy
1-2 czubate łyżki masła orzechowego (z orzechów jakie lubisz lub migdałów)
1 łyżka nasion szałwii hiszpańskiej (chia)
1/2 łyżeczki świeżo mielonego czarnego pieprzu
szczypta różowej soli
łyżeczka syropu klonowego
30 g świeżych drożdży
1/4 szklanki mleka ryżowego z wanilią lub innego roślinnego
łyżeczka utartej skórki z pomarańczy
polewa:
2-3 łyżki ksylitolu (puder)
łyżeczka rozpuszczonego oleju kokosowego
1/4 szklanki mleka ryżowego
prażone kawałki kokosa do posypania
Mleko ryżowe delikatnie podgrzewam, rozkruszam do niego drożdże i mieszam z łyżeczką syropu klonowego. Odstawiam w ciepłym miejscu na 10-15 minut aż ożyje.
Pomarańcze filetuję do miski, wyciskam sok żeby się nie zmarnował.
Banany obieram, przekładam do miski, rozgniatam widelcem, dodaję masło orzechowe, filetowane pomarańcze, utartą skórkę pomarańczową i całość mieszam porządnie. Daję mąkę orkiszową, szałwię hiszpańską, pieprz, sól i zaczyn. Wszystko mieszam w misce, wyciągam na blat lub stolnicę podsypaną mąką i wyrabiam porządnie rękoma. Jeśli trzeba znowu podsypuję mąką, masa powinna być sprężysta, miła w dotyku i nadal delikatnie lepiąca się rąk.
Wyrobione ciasto przekładam z powrotem do miski, podsypuję mąką z wierzchu żeby nie wysychało i odstawiam pod przykryciem do wyrośnięcia – zazwyczaj do rozgrzanego na 50 stopni piecyka.
Blachy do babek smaruję olejem kokosowym i podsypuję mąką orkiszową lub migdałową.
Podrośnięte ciasto wyciągam na obsypaną mąką stolnicę i wyrabiam jeszcze raz, dzielę je połowę, układam do wysmarowanych blach, przykrywam przyjaźnie i odstawiam na około 20 minut do podrośnięcia (piekarnik na 50 stopni), potem zwiększam temperaturę do 180 stopni i piekę przez 30-40 minut aż zbrązowieją. Gotowe babki wystawiam z pieca do ostygnięcia.
* ciasta najmocniej rośnie przy drugim wyrastaniu, więc forma powinna być wypełniona w połowie lub maksymalnie 3/4.
Zimne polewam lukrem na bazie ksylitolu lub gorzką polewą czekoladową i posypuję pokruszonymi kawałkami kokosa. Do tego na zdjęciu dodałam trochę zmielonych na mąkę migdałów, smak fajny choć lukier traci nieco na konsystencji. Osobiście wolę ciasta obsypane fajnym pudrem, za lukrem nie specjalnie przepadam więc rzadko go używam.
Do jednej baby upchnęłam gorzkiej czekolady i jeżyny, zostało mi kilka więc zrobiłam niespodziankę chłopakom. Jak widać jedna babka nie dotrwała w całości do zdjęć, wyszłam na chwilę z Radochą a w domowej ciszy ulotniła się gdzieś połowa…