Od dłuższego czasu doceniam podróż, samo dochodzenie do, proces osiągania celu a nie do końca zwieńczenie czyli cel sam w sobie. Ten oczywiście też jest ważny, stanowi niejako iskrę, początek drogi – bez niego w końcu nie zapadłaby decyzja o jakiejkolwiek zmianie.
Osobiście lubię zmiany, zapewne dla tego że sama jestem powietrzem i ogniem w jednym czyli wiecznym ruchem.
Zmiany mnie odświeżają, nadają nowego kierunku i smaku. Nie oznacza to, że porzucam wszystko co było żeby rzucić się w ramiona całkiem nowego, raczej zapraszam zmiany drobnymi krokami, przyglądam się im i zostawiam te które przyjemnie pasują do całości – nieuchronnie zmieniając ją pomału. Jesteśmy całością, my jako ludzie ale też my jako część dużo większej całości – zmiana w jednym elemencie, nawet drobna, wprowadza zmianę w pozostałych.
W kuchni jest dokładnie tak samo, dlatego warto zmieniać, poszukiwać nowego, może nawet lepszego – nie omijając bałaganu i zawieruchy. Bez tego życie nie smakowało by tak soczyście…albo delikatnie, słodko czy zdecydowanie.
Roti to proste placki robione i jedzone na świeżo, mało składników, chwila bałaganu a rezultat świetny. Serwuję je do obiadu, na słono, na słodko czy wypchane po brzegi świeżymi warzywami, ziołami i wytytłane w czosnkowym sosie albo smaruję pastą słonecznikową i zawinięte z rukolą pakuję do śniadaniówki. Są delikatne, miękkie i pachną prawdziwym ogniem – jednym słowem są boskie.
potrzebujesz tak naprawdę tylko :
szklankę mąki orkiszowej (najlepiej typ 700)
ciepłą wodę
szczyptę czarnej soli
*do tego gruba patelnia, wałek, szczypce i najlepiej żywy ogień.
Mąkę mieszam z wodą, dodaję szczyptę soli i wyrabiam elastyczne ciasto. Wyciągam ciasto na podsypany mąką blat, wyrabiam go solidnie, dzielę ciasto na małe kawałki i rozwałkowuję na małe, dosyć cienkie placki.
Nastawiam patelnię na gaz. Na rozgrzaną, suchą patelnię wrzucam placki i przesmażam przez kilka minut z każdej strony aż pojawią się małe bąbelki. Chwytam placek szczypcami, zdejmuję patelnię, kładę go bezpośrednio na palniku, czekam aż spuchnie i przekręcam go na drugą stronę. Cały proces przeprowadzam dosyć szybko, żeby ciasto nie zaczęło się zbyt mocno przypalać. Gotowe roti odkładam na talerz i zabieram się za kolejne.
Najlepiej wywałkować sobie wszystkie placki, przykryć ściereczką żeby nie wyschły i podgrzewać je jeden po drugim.
Możesz zobaczyć jak ja to robię na moim profilu na FB, wczoraj gotowałam dla Ciebie na żywo