Jesienią różnie się przytrafia. Nastroje wirują jak liście na wietrze, szybują wysoko do słońca zachwycając soczystymi kolorami żeby za chwilę runąć w dół i wytaplać się w kałuży. Grunt żeby nie zostać w dole zbyt długo, wykaraskać się, otrzepać i powędrować w stronę słońca. Melancholia i niemoc potrafią się wślizgiwać przez najmniejsze szpary, w ramię z zimno/mokrym wiatrem wpychają się ludziom pod czapki – szepcząc swoje kompleksy wprost do ucha. W tym hałasie można się nieźle pomylić, złapać cudzą, wyszeptaną myśl i przyjąć niechcący jak swoją. Uwierzyć w cudze – nie warto.
Taka właśnie jest jesień, emocjonalny rollercoster. Natura chowa powoli całe światło w głębi, zamyka, żeby ochronić esencję, spowalnia i kieruje uwagę do wewnątrz. Cykl chyli się ku końcowi, powoli szykuje się żeby zwyczajnie odetchnąć, odpocząć przed kolejnym początkiem.
Lubię to i nie lubię. Czasem usadowienie się w jesieni może chwilę potrwać.
U mnie sprawdza się bardzo dodatkowa porcja soczystej zieleni. Wybrałam brukselkę i świeże liście kolendry. W połączeniu z imbirem, świeżą kurkumą i masłem klarowanym sprawią, że ta przejażdżka stanie się całkiem znośna.
Kto wsiada ze mną? Ostrzegam, śmieję się naprawdę głośno na zakrętach!
Na 2 porcje wystarczy :
3-4 gałązki lubczyku lub selera
2 szklanki brukselki
5-6 średnich ziemniaków
2 duże plastry korzenia imbiru
2 plastry świeżego korzenia kurkumy
łyżka masła klarowanego
świeżo mielony czarny pieprz do smaku
szczypta różowej soli lub sos sojowy tamari
szczypta utartej skórki z limonki
pęczek świeżej kolendry
Ziemniaki obieram, myję i kroję na łódeczki. Brukselkę oczyszczam, myję i kroję na połówki. Kolendrę szatkuję.
W woku lub głębokiej patelni podprażam kurkumę i lubczyk, dodaję masło klarowane, plastry imbiru i ziemniaki. Smażę pod przykryciem przez około 5-8 minut, wrzucam pokrojoną brukselkę, dodaję pieprz, łyżkę sosu sojowego i 1/4 szklanki wody. Smażę pod przykryciem co jakiś czas delikatnie mieszając. Chodzi o to, żeby ziemniaki się udusiły i podsmażyły a brukselka się „złamała” i została przyjemnie zielona. Jeśli tak jest, dodaję utartą skórkę z limonki, mieszam, zestawiam z ognia i posypuję poszatkowaną nacią pachnącej kolendry.
Podaję od razu, czasami z dodatkiem orzeszków piniowych podprażonych na maśle.
Przepis inspirowany kampanią „Cisowianka. Gotujmy zdrowo – mniej soli”