W pocie czoła i niemal na kolanach przedzieram się przez gęste chaszcze. Co roku obiecuję sobie, że zrobię z nimi porządek żeby nie narażać się na takie zbieractwo w parterze – jak widać słowa jeszcze nie dotrzymałam.
Trochę zapewne dla tego że moje orzechowe miejsce jest nie ogrodzone i na straży stoją jedynie zdziczałe od lat chaszcze, wysokie trawy, powalone gałęzie, pokrzywy i czepliwe krzaki starej maliny. Dzięki temu co roku zbieramy wiadra ogromnych jacków – najsmaczniejszych, szczególnie na świeżo, orzechów włoskich.
Pamiętam z dawnych lat jak moja Babcia i Mama obierały świeże jacki ze skórki, zostawiając wilgotny i przyjemnie słodki czysty orzech. Zajadaliśmy się nimi z bratem, próbując doszorować brązowe od świeżych, zielonych łupin palce. Wydaje się, że to było całkiem niedawno, tymczasem dziś mój brat kończy właśnie 40 lat. To rosły, podobnie do jacków zresztą chłopak o bujnej, orzechowej czuprynie który uwielbiał słodycze – szczególnie moje smakowały mu w dzieciństwie najbardziej, więc może i moje dzisiejsze jacki przypadną mu do gustu.
Połączyłam to, co aktualnie na drzewach i krzakach – czyli duże jacki i ciemne, pachnące najmocniej winogrona. Orzechy budują esencję, naszą wbudowaną życiową baterię a te drobne, aromatyczne i słodkie winogrona wspierają krew. Słodkie, oleiste, sycące i pyszne z imbirem dla poruszenia energii i trawienia. Sami spróbujcie, z obieraniem jacków, bez dziadka do orzechów podkreślam, robota zajmuje 20 minut.
Pysznego, dnia – szczególnie dla Ciebie!
dobre słodkie i dla łakomczuchów
miska świeżych orzechów jacków (około 12-15 sztuk)
1-2 niewielkie kiście małych, ciemnych winogron (potrzebny sok)
płaska łyżka masła klarowanego
3 plastry świeżego korzenia imbiru
niewielka szczypta soli różowej
Orzechy rozłupuję i delikatnie wyciągam wilgotny orzech. Możesz obrać, całość będzie słodsza. Winogrona myję i przekładam do tetrowej pieluszki lub większej wypranej gazy i wyciskam z nich sok do miski. Oczywiście można wycisnąć sok w wyciskarce (najlepiej ślimakowej).
Na patelni rozgrzewam masło klarowane, podsmażam odrobinę plastry imbiru i zalewam je wyciśniętym sokiem. Na średnim ogniu redukuję sok aż zostanie dosłownie na dnie. Dokładam orzechy, cały czas mieszając lub poruszając patelnią czekam aż sok przyjemnie je przytuli i całkowicie zniknie. Na koniec dodaję niewielką szczyptę różowej soli i odstawiam do przestygnięcia.
Podaję jako orzechowe cukierki, słodki podwieczorek albo po prostu przekąskę dla Hugisława. Wspieranie organizmu może być naprawdę przyjemne.
p.s ciekawe czy w sadzie Water&Wine rośnie jackowy orzech…
Przepis inspirowany kampanią „Cisowianka. Gotujmy zdrowo – mniej soli”