Kurki to ulubione grzyby Hugisława. W sezonie dopomina się o nie od rana a teraz żąda żeby mu pakować kurki do szkoły. Tak, wiem że grzyby są ciężej strawne i szczególnie takie szczypiorki na wiosnę jak mój syn mają zalecaną powściągliwość w tym temacie. Nie zgadzam się z tym do końca, w kuchni można wspomóc się świeżymi ziołami i przyprawami żeby zmienić pewne nie do końca preferowane właściwości ale przede wszystkim można pracować nad poprawą strawności.
Robię więc na śniadanie owsiankę z kurkami, budyń rozmarynowo-kurkowy i na przykład co jakiś czas jajecznicę dla moich chłopaków albo tosty ziołowe z kurkami.
Wszystko znika zmiatane z talerzy trąbą powietrzną i afera zaczyna się po południu…ryż z kurkami, makaron z kurkami, jaglane arancini z kurkami i tak aż to złoto lasu zniknie całkowicie z powierzchni.
Postanowiłam przedłużyć kurkowy szał i zwyczajnie sieje ferment. Ten to zawsze ma uzdrowicielską moc a w postaci żółtych drobiażdżków podbije serce mojego blondasa na 1000 %.
Zaczęłam od tradycyjnej wersji, czyli zestaw do kiszenia ogórków wzmocniony o plaster świeżej kurkumy, kilka gałązek lubczyku i gorczycę.
Na ten śliczny słoik o pojemności 300 ml zużyłam :
solidną garść świeżych kurek (około 200g)
duży liść chrzanu
plaster świeżej kurkumy
2 ząbki czosnku
duży kwiat kopru
2 małe gałązki lubczyku
1/2 łyżeczki żółtej gorczycy
łyżkę różowej soli
Kurki umyłam dokładnie, oczyściłam nóżki i kapelusze czasami odcinając końcówki. Umościłam je w wyparzonym słoiku, dodałam wszystkie przyprawy i zalałam mieszanką wrzątku i soli. Zakręcony słoik postawiłam w zacienionym miejscu. Najlepiej zostawić kurki na około 2 tygodnie, ja swoje zaczęłam testować po tygodniu były już całkiem fajnie. Wędrują teraz z Hugisławem w śniadaniówce do szkoły – ferment ma moc!
Dla chętnych podaję polską stronę gdzie można zamawiać te stare jak świat słoiki TU.
Robię w nich same fajne rzeczy, nawet pakuję sobie smoothie i jaglankę na wynos!