To już oficjalne, ustalone i przypieczętowane. Jest wiosna i to od wczoraj. Jestem w euforii, pomimo różnych pogodowych psikusów, cieszę się na maksa. Nie powiem, też mam różnie z poziomem energii. Czasem snuję się w wełnianych skarpetach po domu w poszukiwaniu inspiracji, zdarza mi się nawet mieć dni pełne wzruszeń, pochlipuję sobie pod nosem z byle powodu – choć nawet wtedy uważam, że jestem szczęśliwa – tyle że bardziej wzruszona. Złość też przychodzi, już dwa razy wysypały mi się przyprawy panierując wszystkie rzeczy w walizce suszonym imbirem i tytłając twardy dysk, podręczny notes kulinarny, szminkę, portfel i całą masę rzeczy które można znaleźć w damskiej torebce aromatyczną asafetydą. Naprawdę nie wiem, czy to roztargnienie, permanentny brak czasu czy jeszcze inne licho ale chwilowy wściek też się zdarza. Typowo wiosennie, energia rośnie powoli, ciało się otwiera, wyłażą cichaczem zimowe przetrzymywane zaszłości. Po prostu wiosna.
Z ogólnego brązu lub szarości zaczynają się wyłaniać soczystsze kolory. Jestem ich spragniona, jak po długim biegu wody albo w codzienności – więcej słońca, ciepłego powiewu, wiadra uśmiechów i soczystych, kuszących owoców i warzyw. Póki co, cieszę się tym co mam. Doceniam drobiazgi, chwytam chwile w promieniach słońca a kiedy zimno i źle – nakładam soczystą, kolorową szminkę albo zdecydowany, pomarańczowy sweter i skarpety w arbuzy. W drobiazgach mieszka prawdziwa moc, nie wahajcie się jej używać!
Na 1 solidną porcję wykorzystałam :
4 duże boczniaki
łyżkę masła klarowanego
łyżeczkę przyprawy masali (tea)
1-2 łyżeczki syropu klonowego
1/4 średniej dyni hokkaido
szczyptę wędzonej soli
łyżeczka świeżo wyciśniętego soku z limonki
garść świeżej mięty
Boczniaki myję i zostawiam do obcieknięcia. Masło klarowane podgrzewam w rondelku, dodaję syrop klonowy, masalę, rozgniecioną wędzoną sól, wyciśnięty sok z limonki i mieszam. Tą boską mieszanką nacieram porządnie boczniaki. Rozgrzewam elektrycznego grilla, grillową patelnię lub szczęśliwcy rozpalają prawdziwego grilla i układam wysmarowane grzyby.
W między czasie kroję hokkaido na pół, wydłubuję z niej pestki i oczyszczam w środku. Myję, kroję kilka eleganckich uśmiechów, smaruję pozostałą mieszanką do boczniaków lub grilluję je soute.
Na talerz wykładam ciepłe boczniaki, dynię i posypuję listkami świeżej mięty. Można doprawić odrobinę do smaku, choć z mojej perspektywy jest wystarczająco dobre!
*fajnie jest grillować w marcu, polecam dzikie plaże nad Wisłą w słoneczny dzień…