Właściwie od siedmiu lat intensywnie myślę o tej idei. Przez ten cały czas, powolutku, a czasem nawet ukradkiem, wprowadzałam ją do publicznej świadomości. Pokazywałam nieco inne zdjęcia – upaćkane czy cudownie poplamione sokiem z grantu albo ociekającym po rancie szklanki smoothie z mocarną kurkumą. Były też pomarszczone pasternaki, nieco zmęczone życiem marchewki i koniecznie puste, umazane resztkami talerze czy miski symbolizujące wyjadanie wszystkiego „do ostatniego okruszka”.
#mojeniemarnowanie czyli jesteśmy gotowi na zmiany!
Wreszcie, rok temu zdecydowałam się poskładać termin #mynowaste oznaczający ni mniej ni więcej #mojeniemarnowanie, a potem oznaczałam nim garść przepisów w których wykorzystywałam wszystko to, co już było w lodówce, szafkach czy kuchennych szufladach. Resztki pesto, zeskrobane ze ścianek słoików, domowe sosy albo pyszne dżemy pachnące jeszcze latem albo śliwkową jesienią , ostrzejsze chutney-e, gęste musztardy, mocno dojrzałe banany czy zmiękczone miłością słońca gruszki. Z tej kuchennej pasji i szacunku dla jedzenia powstały połączenia, na które zapewne nie wpadłabym – gdyby nie #mynowaste.
Naprawdę dużo się zmieniło, na lepsze, na smaczniejsze na jąmniej znaczy więcej – i kocham to z całego serca. Nie, nie jestem idealna. Cały czas się uczę, tworzę, testuję, wącham, obieram, ucieram, mieszam, piekę, bałaganię niemiłosiernie, fotografuję, jem ale też karmię innych i co najważniejsze coraz mniej wyrzucam!
Naprawdę, uwierz mi, trening czyni mistrza i to z coraz szerszym uśmiechem na twarzy.
#mynowaste i nowa książka „Qmam Kasze do ostatniego okruszka”
Dzięki temu, i jak myślę cierpliwości, powstała piękna, bardzo osobista książka która ujrzy światło dzienne już 18 kwietnia tego roku. To moja odpowiedź na trend nowaste cooking, którym od kilku lat zachwycił się świat i myślę, że i MY jesteśmy na niego gotowi.
Moja książka, „Qmam Kasze do ostatniego okruszka” wydana przez Wydawnictwo Marginesy nareszcie jest w przedsprzedaży i można ją już zamówić na przykład TU.
Dziś szybki przepis dokładnie w tym rytmie czyli pyszne ciasto wysmarowane końcówką dżemu z rokitnika i ostrzejszego pesto z kolendry. Jest miękkie, z wierzchu chrupiące i niezwykle kuszące połączeniem smaków, na pierwszy rzut oka całkiem do siebie nie pasujących. W tym cieście zamieszkały też dwa, nieco miękkie banany, na które nie było już chętnych a które sprawiły, że ciasto nabrało naturalnie słodszego charakteru.
Gotowi na zmiany? No to zapraszam na przedświąteczne #mynowaste pełną gębą.
2 dojrzałe banany
1 i 1/2 szklanki mąki orkiszowej typ 700
2 łyżki masła klarowanego (można zmienić na inny tłuszcz)
25 g świeżych drożdży
1/3 szklanki mleka ryżowego (lub innego roślinnego)
łyżka syropu klonowego
czubata łyżka masła orzechowego (resztka masła z nasionami konopi)
1/4 łyżeczki soli
3 łyżeczki dżemu z rokitnika (może być inny, lekko kwaśny)
3 łyżeczki pesto zielonego z chilli
Piekarnik rozgrzewam do 50 stopni. Niewielką keksówkę smaruję odrobiną masła klarowanego.
Mleko podgrzewam delikatnie, rozrabiam w nim drożdże z dodatkiem syropu klonowego i odstawiam w ciepłe miejsce żeby ruszyły.
Do miski wkładam obrane banany i rozgniatam je dokładnie widelcem. Wsypuję szklankę mąki, dodaję masło klarowane, orzechowe, sól i zaczyn. Składniki mieszam łyżką, podsypuję mąką i wyrabiam porządnie ciasto. Ciasto drożdżowe lubi jak się je porządnie wymiętosi, staje się sprężyste i przyjemne w dotyku.
Wyrobione ciasto wkładam do miski, przykrywam ściereczką i wstawiam do wyrośnięcia do piekarnika. Ciasto powinno podwoić swoją objętość, zazwyczaj zajmuje to około 30-40 minut w lekko rozgrzanym piekarniku.
Wyrośnięte ciasto wykładam na blat i wyrabiam po raz drugi. Rozwałkowuję na średniej grubości prostokąt, smaruję resztką dżemu i za chwilę pesto, zawijam wzdłuż dłuższego boku. Taką grubaśną rolkę rozcinam ostrym nożem na dwie części, zostawiając około 5 cm kawałek nie rozcięty, żeby łatwiej było go potem zwinąć.
Rozcięte kawałki przekładam naprzemiennie, końcówki podwijam i delikatnie przekładam do wysmarowanej keksówki, wstawiam na 20-30 minut do piekarnika żeby warkocz podrósł.
Wyrośnięty piekę przez 30-40 minut w temperaturze 180 stopni, grzałka góra i dół plus termoobieg.
Część zjedliśmy jeszcze ciepłe, słodkawe z wyraźną nutą chilli i pesto z domieszką żółtego jak słońce dżemu. Jutro zmajstruje z ciasta które zostanie śniadanie na ciepło, chrupiące i niebanalne, jedzone w akompaniamencie dźwięków kulinarnej rozkoszy.
Takie jest właśnie #mynowaste i taka jest moja nowa książka.
Dziękuję, że jesteś ze mną i dajesz się inspirować.
Maia
p.s możesz zobaczyć na moim instagramie w wyróżnionych instastories jak robię dokładnie to ciasto, link TU
*zostaw mi wiadomość albo komentarz, możesz też napisać jaki przepis jest dla Ciebie interesujący – postaram się go zrealizować.