Każdy dom ma swój niepowtarzalny charakter, tworzą go jego mieszkańcy, drobiazgi które się w nim skrywają, zapachy przesiadujące na parapecie i dźwięki, którymi gra specjalnie dla swoich domowników. Dom mojej Babci gruchał gołębiami na parapecie, pachniał kawą i porannymi naleśnikami. Mój dom rodzinny zawsze grał muzyką, często z tatowego adaptera na winylowe płyty, stukał pazurkami rudej jamniczki i pachniał szarlotką albo mocno czekoladowym murzynkiem. Za to mój trzeszczy drewnianymi schodami, oddycha ulubionymi kwiatami na drewnianym stole, pachnie aromatycznymi Indiami, słodkimi plackami z masalą i jabłkiem albo szybko podsmażoną rzodkiewką polaną miodem truflowym. Czasami pachnie spokojem, przyjemnym, powolnym a nawet zupełnie leniwym innym razem szeleści z prędkością światła i smakuje nadmiarem obowiązków które próbuję jakoś ogarnąć. Choć bywa różnie i niejednoznacznie, bo świat za oknem pędzi w zawrotnym tempie, jedno jest pewne – kiedy jestem blisko i przekraczam zamaszyście próg, wszystkie spięcia się rozpinają a nadmiarowe warstwy nabrane gdzieś przypadkowo i niepotrzebnie, opadają jak płatki tych delikatnych róż. Zostaje spokój, ciepło pachnące masalą i szeroki uśmiech na twarzy.
Placki ziemniaczane z jabłkiem
Tak naprawdę lubię tę mieszaninę, zmiany są częścią wszystkiego. Przenikamy się sobą nawzajem, rozwijamy i dopełniamy. Pod swoim wpływem nabieramy nieoczywistych rumieńców. Trochę jak te róże, białe a jednak muśnięte pięknym brzoskwiniowym a potem nawet herbacianym odcieniem. Ten drobny szczegół wyłania się powoli, rozkwita i pięknieje z dnia na dzień, w końcu właściwego charakteru i ogłady nabywa się z czasem.
Tak było z plackami ziemniaczanymi, od dziecka jedliśmy je na słodko, pomimo cebuli i pieprzu który się w nich znajdował. Z czasem, już w swoim domu, placki ewaluowały – polubiły się z jabłkiem a już szczególnie ze złocistym i słonecznym miodem truflowym. Kto lubi trufle ten pokocha go z prędkością błyskawicy, jest niesamowicie aromatyczny i przy okazji piękny. Jabłko w tych plackach sprawia, że stają lżejsze, tak jakby ten świeży, soczysty smak odrywał je nieco i unosił przyjemnie nad ziemią.
Gotowi na zmiany?
na 10-12 placuszków wystarczą :
4-5 średnich ziemniaków
2 małe jabłka lub jedno naprawdę duże
mała cebulka
ząbek czosnku
świeże listki tymianku lub rozmarynu (opcjonalnie)
większa szczypta różowej soli
1-2 czubate łyżki mąki migdałowej lub innej ulubionej
1/2 łyżeczki przyprawy masala tea
łyżeczka rozpuszczonego masła klarowanego lub oleju kokosowego
garść podprażonych orzeszków pistacjowych
miód do serwisu (najlepiej tez pyszny z truflami)
łyżka masła klarowanego do smażenia
Ziemniaki i jabłka obieram, myję i ucieram na tarce bezpośrednio do miski. Połowę na mniejszych okach, połowę na dużych. Dodaję łyżeczkę masła, mąkę migdałową i masalę. Cebulę i czosnek obieram, czosnek szatkuję na drobno a cebulę ucieram na tarce. Przekładam do miski, dodaję sól i mieszam. Na koniec dodaję świeże zioła, tymianek, poszatkowany rozmaryn albo majeranek. Masa powinna być gęsta, jeśli nie jest dokładam mąki migdałowej lub na przykład orkiszowej czy mąki z innych orzechów.
Patelnię rozgrzewam, smaruję umaźganym w maśle pędzlem i wykładam łyżką okrągłe, dość płaskie placuszki. Często używam ringu, czyli metalowego, okrągłego wykrojnika żeby placuszki były równe – absolutnie nie ma takiego obowiązku, można je wykładać łyżką i lekko uformować okrągły kształt.
Smażę je z obu stron, na średnim ogniu, jednak patelnia musi być dostatecznie rozgrzana żeby placuszki nie przywierały.
Podaję je z podprażonymi orzeszkami, koniecznie na ciepło i z łyżeczką cudownie pachnącego miodu truflowego. Placki są delikatne, przyjemnie korzenne i chrupiące. Hugisław wcina je z utartym cukrem kokosowym z dodatkową dawką masali i kawałkami świeżych jabłek za to mój mąż z kokosową śmietaną.
To jak, skusisz się na małą zmianę?