Od dwóch dni piszę i skreślam wszystko co napisałam, przyjmuję i dorzucam słowa, sama nie wiem dla czego. Raz dobrze mi się je czyta a za chwilę wydają się być nieco kwadratowe, jakby nie dopasowane do mojej miękkiej, zaokrąglonej przestrzeni. Chcę i nie chcę za razem, jestem pełna przeciwieństw – przyciągających i odpychających się na przemian. Ta sinusoida to nic innego jak zbliżająca się kobiecość zaklęta w cykle, na co dzień ukryta głęboko, miękko umoszczona w centrum. Ta huśtawka to też przytrzymywany i uwalniany co miesiąc prawdziwy ogień.
Osobiście najlepiej mi się w te dni buszuje po kuchni, wszystko staje się jeszcze bardziej zmysłowe i pociągające niż zazwyczaj – choćby pomidory wydają się jędrniejsze a ich miąższ odkrywa przede mną swoje nowe, kuszące oblicze. Struktura jest gęsta, wilgotna, kusi ognistym kolorem będąc jednocześnie delikatną i ochładzającą. Zupełnie jak wyciekający ze środka, lekko kwaśny i słodkawy sok.
Kroję je, rozgniatam i rozłamuję z zapałem, obieram ze skórki, wącham i znów rozkwaszam rękoma bezpośrednio nad a najlepiej od razu w misce, żeby nie uronić nawet kropelki.
W zasadzie to już niemalże ostatnie tak soczyste, pomidorowe uniesienia, więc zatapiam się w tej czynności całkowicie, staję się nią. Po trochu, powoli, kawałek po kawałku, pomidor przeciska się przez moje palce z nieopisaną wręcz przyjemnością. Chcę się nasycić, poczuć je wszystkimi zmysłami, miętosić, smakować i doświadczać ich magię – szczególną w tym wypadku, bo w połączeniu z musującym jabłkiem i młodą fasolą.
Tak właśnie powstał ten przepis, trochę przypadkiem, przy okazji pewnej miłości i ataku niepohamowanej żądzy. Prawda, że kobiecość jest genialna?
Jaś w świeżych pomidorach z cydrem jabłkowym
2 kg świeżych, ponętnych pomidorów
2 średnie cebulki
2 ząbki czosnku
gałązka rozmarynu i tymianku
łyżeczka przyprawy sabzi masala (opcjonalnie)
czubata łyżka masła klarowanego
świeżo mielony pieprz około 1/4 łyżeczki
sól wędzona 1/4 łyżeczki
2 łyżki sosu sojowego
1 i 1/2 szklanki suchej fasoli jaś (namoczonej przez noc ze szczyptą soli i kawałkiem grubego wodorostu)
szklanka cydru jabłkowego
natka pietruszki do serwisu
Fasolę odlewam, płuczę i usuwam skórki które same odpadły lub kiepsko się trzymają.
Cebulę i czosnek obieram, szatkuję na drobno. Pomidory przelewam wrzątkiem, obieram ze skóry i rozkwaszam w dłoniach, wyciągając gniada nasienne – bezpośrednio nad miską. Oczywiście z powodzeniem możesz użyć noża, deski a na końcu miski.
W dużym żeliwnym garnku rozgrzewam gałązkę rozmarynu, masło klarowane, dodaję poszatkowaną cebulę i czosnek. Całość podsmażam przez 5 minut, dodaję masalę, pieprz z młynka, sos sojowy, sól wędzoną fasolę i zostawiam na kolejne 5 minut pod przykryciem.
Po tym czasie zdejmuję pokrywkę, całość mieszam, podlewam cydrem, zwiększam delikatnie ogień pod garnkiem i dodaję świeże pomidory.
Garnek zostawiam na ogniu przez około 45 minut, zaglądam do niego od czasu do czasu, mieszam i zakrywam pokrywką.
Fasola ugotowana w ten sposób ma niesamowity smak, oczywiście, trzeba poświęcić jej nieco więcej cierpliwości ale uwierz mi – warto.
Sam zapach wywołuje u mnie ślinotok i osobliwe podniecenie, kubki smakowe dziczeją, dłonie wciąż podnoszą pokrywkę żeby sprawdzić czy fasola zmiękła w tym cudownym towarzystwie.
Zdarza mi się dodać na koniec trochę cydru, odczekać 5-10 minut, poszatkować świeżą natkę, utrzeć nieco świeżej skórki z cytryny i tak zaserwować całość.
Proste, delikatne, słodkawe, lekko kwaśne z nutą wędzonego smaku – można następnego dnia podać resztkę tej fasolki na grzance, koniecznie ze świeżą kolendrą!