Czas galopuje. Rozglądając się na boki chwyta coś w swoje zęby, ponosi w dal albo pożera łapczywie w biegu. Tak przy okazji jakby, przeżuwa i bezczelnie połyka.
Zrobił to właśnie z kasztanowcami, których piękne kwiaty zamierzałam uwiecznić w swoim obiektywie. Zachwycają mnie co roku od nowa, potężne, majestatyczne drzewa z wyrastającymi ślicznymi kwiatami przypominającymi mi od dzieciństwa lody waniliowe poprzyczepiane wśród zielonych liści. Często przejeżdżam na rowerze aleją kasztanową, jadę sobie w tunelu ze starych kasztanowców podziwiając soczyste liście podświetlone słońcem. Rowerowy koszyk, jak wszystko z resztą, ma swoje ograniczenia. Ciężko w nim pomieścić wszystko, co mogłoby być potrzebne więc muszę się ograniczać. Pakuję aparat zamiast książki i dodatkowego dysku, potrzebuję jeszcze miejscówki na boskie, młode warzywa od Pani Zosi.
Jadę zatem, szczęśliwa, że spełni się mój sen o lodach skąpanych w kasztanowych liściach a tu, pierwszy przegalopował czas, ogołacając wszystkie drzewa z waniliowych kwiatów. Trzeba być czujnym albo z uśmiechem pogodzić się z zastaną sytuacją. Wybieram uśmiech, szalejące promienie słońca w dużych liściach kasztanowców i młode warzywa na obiad z przyjemnie słodkim sosem sezamowym. Zbieram manatki, kupuję na straganie pęczek młodych warzyw, młode cukinie, krwiste pomarańcze, pastę sezamową i gnam do domu. Niech będzie pięknie.
Potrzebne :
pęczek młodej marchewki
1-2 fenkuły (opcjonalnie)
4 młode korzenie pietruszki
2-3 kwaśniejsze jabłka
5-6 sztuk młodych, małych cukinii
2 krwiste pomarańcze
ząbek czosnku
łyżka rozpuszczonego masła klarowanego
gałązka świeżego rozmarynu
szczypta soli rozmarynowej
sos:
łyżka luźnej pasty sezamowej jasnej
sok wyciśnięty z 1/2 cytryny
2 łyżeczki luźnego miodu
szczypta świeżo zmielonego pieprzu
dwie łyżki wody
Warzywa oskrobuję, myję i ewentualnie kroję. Jabłko kroję razem ze skórką, pomarańcze dzielę na cząstki. Cukinię tylko porządnie myję, zostawiam ślicznie zieloną. Czosnek obieram, szatkuję i rozcieram z solą rozmarynową.
Piekarnik nastawiam na 180 stopni. Masło klarowane mieszam z czosnkiem, świeżym pieprzem i smaruję nim naszykowane warzywa/owoce. Wszystko układam w emaliowanym naczyniu do zapiekania, dokładam gałązkę świeżego rozmarynu, przykrywam i wstawiam do pieca na około 25 minut, odkrywam i zostawiam na kolejne 5-10 minut.
W kubeczku mieszam składniki na sos. Podpieczone warzywa wykładam na talerz, polewam pysznym sosem sezamowym i już, pełnia. Warzywa są lekkie, delikatne z wybijającym się smakiem jabłek i krwistej pomarańczy. Sos nadaje całości konkretnego charakteru, choć jest w nim wyczuwalna cytrynowa lekkość – ten kwaśniejszy smak sprawia, że całość, pomimo tłustego sosu jest delikatna, lekkostrawna a w dodatku sycąca.
Przepis inspirowany kampanią „Cisowianka. Gotujmy zdrowo – mniej soli”