Praktykuję jogę od ponad ośmiu lat, uwielbiam tę drogę. Na matę wchodzę codziennie rano, wyciągam mocno ręce do góry i płynę w rytm oddechu. Krew tańczy przyjemnie w żyłach, dotlenia się, uspokaja serce, daje równowagę i siłę na nowy dzień. Kończę, siadam w ciszy na macie, w kompletnym skupieniu zagłębiam się w głąb siebie.
W otwartej głowie myśli układają się na miejsce jak książki na regale. Same znajdują swoje miejsce, jedne wsuwają się niepostrzeżenie obok drugich, równo i delikatnie – inne otwierają się, jakby zachęcały żeby je przeczytać i przetrawić zawartość. Taka poranna higiena, bardzo przydatna i odświeżająca jak zapach pomarańczy.
Polecam znaleźć sobie swój własny sposób, choć joga jest super można też iść na długi spacer z psem albo bez psa jeśli się nie ma, można potańczyć, pośpiewać sobie pod nosem albo wziąć długi i ciepły prysznic. Dobrze robi taka niewymuszona chwila samotności, nabiera się wtedy dystansu, sprawy się układają, prostują, przychodzą ciekawe pomysły i inspiracje. Myśli są energią, mogą być mocno pobałaganione więc i na zewnątrz, w życiu robi się bajzel. Poukładane, czyste, wyślicznione i spokojne tworzą taką samą aurę w codzienności – tak jest zdecydowanie lepiej, najbardziej mi się podoba.
Nie zniechęcam się drobnymi potknięciami, w końcu kiedyś trzeba było zacząć, odchylić ciepłą kołdrę i wyściubić bosą nogę na świat. Początki bywają trudne ale i ekscytujące.
Tak samo tworze jedzenie. Drobnymi krokami rodzi się coś fajnego. Ustalam sobie główny produkt, na bazie którego nabudowuję pozostałe składniki. Bez pośpiechu, najpierw sam pomysł maluje się w głowie. Widzę tekstury, kształty i kolory. Czuję w wyobraźni smak i zapach, widzę działanie poszczególnych produktów i wszystkiego razem. Otwieram oczy i odtwarzam to, co przed chwilą było już w myślach na języku.
Dziś pieczone ziemniaki z pomarańczą, ziołami i rozgrzewającą masalą. Mam ewidentną słabość do ziemniaków w połączeniu z cytrusową nutą – karnawałowo idealne, rozchodzą się jak ciepłe bułeczki.
Potrzebne na małą porcję:
0,5 kg ziemniaków ze skórką
dwie pomarańcze
5 łyżek oleju rzepakowego dobrej jakości
pół łyżeczki utartej skórki pomarańczowej
1/2 łyżeczki przyprawy masala tea
większa szczypta świeżo mielonego czarnego pieprzu
większa szczypta wędzonej soli
garść świeżych liści lubczyku
łyżka listków świeżej melisy
Ziemniaki myję dokładnie i kroję na łódeczki. Piekarnik nastawiam na 180 stopni, szykuję płaską blachę, wykładam papierem do pieczenia i wylewam na środek olej rzepakowy. Pomarańczę przelewam wrzątkiem, ucieram delikatnie tylko pomarańczową część skórki. Filetuję jedną pomarańczę, z drugiej wyciskam sok. Lubczyk szatkuję na drobno.
Ziemniaki wykładam na olej, dodaję masalę, pieprz, sól, skrapiam sokiem z pomarańczy i posypuję lubczykiem. Mieszam rękoma w oleju i wstawiam do pieca na około 30 minut.
Ziemniaki powinny być przypieczone ale nie rozpadające się. Gotowe wykładam na talerz lub miskę, dodaję filety z pomarańczy, posypuję utartą skórką pomarańczową i dodaję świeże listki melisy i mięty (można użyć samą melisę albo samą miętę). Wersja imprezowa jest oczywiście pokaźniejszych rozmiarów. Dla miłośników nabiału – można dodać pokruszoną, prawdziwą fetę.
Przepis inspirowany kampanią „Cisowianka. Gotujmy zdrowo – mniej soli”